sobota, 27 października 2012

Wpływ koreańskich specjałów na polskie kubki smakowe - czyli jak to smakuje!

Jak tytuł wskazuje ten post będzie poświęcony jedzeniu koreańskiemu trochę od innej strony niż to prezentują inne blogi. 
Nie będę  tutaj kusił się o przytaczanie miliona przepisów + próby translacji nazw takowych potraw koreański. Chciałbym natomiast przekrojowo opisać jak tutaj wygląda jedzenie i z czym będzie musiał się zmagać europejczyk tak, żeby chociaż trochę przystosować się do życia w Korei. 

Post ten piszę z lekkim opóźnieniem niż początkowo zakładałem i głównie związane jest to z tym że chciałem jednak poczekać i spróbować opisać jedzenie w Korei z lekkim dystansem.  
Na codzień mam okazję jadać w różnych koreańskich restauracja w porze lunchu, firma wykupuje odpowiednie karnety na jedzenie dlatego też mam okazję spróbować potraw z wielu rożnych jadłodajni. 

Obiady tutaj zwykle składają się z zupy + drugiego dania czyli w sumie bardzo podobnie do naszego polskiego zwyczajowego menu. Zupa zwykle bez makaronu, czasami z kluskami ryżowymi oparta głównie o warzywa (kapusta, por itd) w smaku trochę jałowa i w moim przypadku potrzebowałem 2 tygodni żeby się przyzwyczaić do smaku i zjadać całą. Na drugie danie podaje się w 99% ryż + mięso w sosie, lub warzywa. Mięso tutaj jest pojęcie trochę innym niż w Polsce. Tutaj owszem zdarza się jeść wieprzowinę, kurczaka, wołowinę, ale królują owoce morza.... głównie ośmiornice, kałamarnice, krewetki kraby. Również w około 80% wszystko jest bardzo ostro doprawione chilli, naprawdę jeżeli ktoś nie jada zbyt wielu ostrych rzeczy to będzie mu trudno czasem coś przełknać. W moim przypadku pomimo że w Polsce zdarza mi się zjeść ostrą pizzę, to tutaj trzeba było nie rzadko walczyć z każdym kęsem. Do kazdego drugiego dania królują dodatki w ilościach czasem porównywalnych z całym drugim daniem... nie ma możliwości popijania wodą, gdyż Koreańczycy piją wode po posiłku - czyli najzdrowiej jak się da. Mam tutaj na myśli słynne kimchi czyli fermentowane warzywa. Ich smak częściowo przypomina nasze słynne kiszonki, ale jednak smak jest inny. Osobiście łatwo przestawiłem się na kimchi, o wiele gorzej szło z ostrymi rzeczami. 

Koreańczycy jedzą dużo... naprawdę dużo i szybko. Do tego warto wspomnieć, że po jedzeniu jezeli cokolwiek zostanie ładnie wszystko zgarniają ułatwiając tym samym prace osób na tzw. zmywaku. 
Jedzenie nie jest drogie w typowych kompleksach dla firm, cena obiadu to około 4-6 tyś wonów. 

W pobliżu centrów handlowych można znaleźć tzw. street food. Niestety narazie nie mam odwagi spróbować tych specjałów ale nie wykluczam tego ze swoich żywieniowych przygód, kto wie może któregoś dnia sie skuszę. 

Jeżeli chodzi o sklepy i kupowanie. Trzeba się przestawić na jedzenie koreańskie. Europejskie specjały owszem zdarzają sie ale cenny ich sa czasami zbyt wysokie, żeby można było sobie na nie pozwolić. 

Polak chyba najbardziej zawsze będzie tęsknił za prawdziwym polskim chlebem... 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz